piątek, 11 marca 2022

Od północy graniczymy z lotniskowcem

Mamy niestety tego pecha, że od północy graniczymy z lotniskowcem, właściciel tego lotniskowca nawet nie kryje, że to taka miejscówka do terroryzowania otoczenia. Najprawdopodobniej "sąsiedzi", są w stanie skutecznie sparaliżować cały basen Bałtyku jak i większość Polski. Rakiety ( w tym Iskandery o zasięgu do 500 km), lotnictwo, czołgi. To wszystko jakieś 120-150 km. od Olsztyna

"Moskwa tłumaczy te zbrojenia wzrostem zagrożenia ze strony NATO i USA, ale charakter wzmacniania potencjału zgrupowania wojskowego w obwodzie kaliningradzkim wskazuje, że w razie wybuchu wojny może ono pełnić role już nie tylko obronne, ale i ofensywne." LINK

 W kontekście ostatnich wydarzeń wszystko to niepokoi. Oczywiście nie należy siać paniki, ale próba oceny sytuacji, analiza jest potrzebna. Nie wiem kto i jak takie rzeczy robi w naszym regionie, nic mi na ten temat nie wiadomo. A, że położenie mamy niefartowne to potwierdza szef kołchozu, który na odprawie wyskoczył z taką oto mapą, na której pokazał trochę za dużo. Potwierdza to, że jesteśmy w tzw. "teatrze działań". Jacek Bartosiak od kilku lat opowiada, że ten teatr to przede wszystkim strategicznie ważne dla "sąsiadów" uzyskanie lądowego połączenia pomiędzy Białorusią a Obwodem. 



Wszelkie czarne scenariusze w tej tematyce mają to do siebie, że są niepożądane i groźne dla całego kraju. Jakie są jednak szczególnie niedobre doświadczenia, które nasz region musi mieć na uwadze? Otóż wojna bywa asymetryczna jeśli chodzi o niszczycielski impakt.

Co przez to rozumiem? Nierównomierne geograficznie rozłożenie kosztów/strat/zniszczeń.

Wprost - istnieje ryzyko, że Olsztyn, Elbląg, Gdańsk będą w większej strefie zgniotu niż np. Jelenia Góra.

Region raz już to przeżył. Gdy  Prusy Wschodnie stały się ofiarą pierwszego impetu sowietów to większość niemieckiej prowincji między Renem a Odrą wyszła z wojny w zasadzie nietknięta. W praktyce niby wojna, wszyscy tracą, ale Mazur tracił życie albo jeśli udało się uciec dorobek tego życia, a bogaty gbur spod Monachium  w zasadzie zachowywał niezmieniony status materialny.

Widać to także na Ukrainie, jest kilka miast, w strefie natarcia, które dosłownie są równane z ziemią, gdy tymczasem (oby!) miasta Ukrainy Zachodniej mają więcej szczęścia.

Pewną nadzieje daje Jacek Bartosiak, który twierdzi mniej więcej tak (parafrazując z pamięci, zapewne nie oddaję wiernie jego analiz):

"Kierunek ataku z lotniskowca na południe ma dużo wad, bo generalnie jest pod górkę, teren pofalowany, sporo lasów, drogi kręte a na deser jeziora i inne przeszkody terenowe." 

Jak widzimy w ostatnich dniach "sąsiad" ma upodobanie do wysyłania długich kolumn czołgów "na pałę" , więc faktycznie pójście po płaskim terenie może tu pasować lepiej. Do tego można po drodze zająć Gdańsk/Gdynię (cel strategiczny) a następnie rozciąć Polskę na pół i wjechać do centrum.



Co z Olsztynem? Zapewne celem zabezpieczenia flanki głównych sił, miasto musi zostać spacyfikowane/zablokowane/otoczone/zdobyte etc. Może jakieś natarcie lżejszymi siłami? Zielone ludziki? Desant? A może tylko lotnictwo?  Ale zapewne obrona kraju uzna, że Olsztyn ma się trzymać bo wiąże siły, blokuje dojście na skróty do Warszawy. Bo faktycznie miasto nie bez powodów stało się niemieckim garnizonem. Dojście od wszystkich stron utrudnione. Od północy także, lasy, pagórki, kręte drogi, Wadąg, Łyna etc.

Zresztą samo zajęcie Olsztyna wcale nie poprawia sytuacji na południowym kierunku natarcia, w zasadzie jedyna sensowna przeprawa, wiedzie przez nazwijmy to roboczo "Bramę Stawigudzką". Ale i na tym wariancje nie brak przewężeń, mostów i bagienek. Zwłaszcza droga na Szczytno to nie byłby kierunek marzeń ruskiego czołgisty. 

Ale samo to "trzymanie" Olsztyna może sprawić, że wylądowalibyśmy w nieciekawym położeniu.



Co z tego wszystkiego wynika? Co z tym robić? Nie wiem. Mam nadzieję, że ktoś nad tym myśli.
Zauważam jedynie, że to co kiedyś było w olsztyńskich koszarach i co mogło pomóc - czyli wojsko zniknęło. To znaczy odbudowuje się, niektóre koszary od kilku lat jak widzę po tabliczkach na bramach wypełniają się jakimiś wojakami Szwejkami. Same jednostki sztabowe, magazynowe, samochodowe, nieruchomości wojskowe, wojskowe biura emerytalne, WKU, garkuchnie i inne. Wojaka z karabinem ani Javelinem tam nie uświadczysz. To sami pretendenci do przywilejów i przyspieszonych emerytur. Obstawiam, że w razie czego  pierwsi dadzą drapaka (ewakuują się w mundurowym slangu) do Jeleniej Góry.





wtorek, 9 lipca 2019

Olsztyński Matrix i otępienie umysłowe skutkują kultem jednostki

Taki post został zapisany w roboczych - w roku 2016, odkopany nie stracił aktualności.

Kult jednostki - czym jest?

"Przywódca otaczany takim kultem jest przedstawiany przez propagandę jako osoba nieprzeciętnie utalentowana, nieomylna, której cały naród jest winien wdzięczność. 
Jego wizerunek jest powielany w niezliczonych pomnikach, obrazach itd., a przypisywane mu myśli i wypowiedzi są nieustannie cytowane w książkach i innych mediach."

Od siebie dodam:
Rozdaje medale, daje pieniądze, podpisuje umowy, wyróżnia, ogłasza, ułatwia, oznajmia, wytycza kierunki. WIE NAJLEPIEJ, POUCZA, OCENIA, OSKARŻA.

Jak to wygląda w praktyce? Spoglądamy przykładowo na lokalny (obiektywny, informacyjny, rzetelny, profesjonalny) portal internetowy olsztyn24.com










Mamy więc sytuację, w której 3 na 5 newsów na stronie głównej portalu olsztyn24.com sławi Jednostkę. Tej Jednostce mieszkańcy zawdzięczają wszystko. Myślałby ktoś, że to małomiasteczkowa akcja wzajemnego wazeliniarstwa. A to po prostu prostacka usługa promowania Jednostki za miejskie pieniądze. W BIP takich umów jest więcej niż ta cytowana poniżej.

_________________________________________________________________________________


środa, 11 lutego 2015

Demograficznie Olsztyn już się kurczy

Opublikowana w grudniu 2014 prognoza demograficzna GUS dla miast i powiatów ( dane GUS ) wskazuje jednoznacznie. Olsztyn osiągnął 174 tysiące mieszkańców i liczba ludności będzie się już tylko zmniejszać. W zasadzie nie wiadomo czy to dobrze czy źle. Zależy to od tego czy miastu i jego mieszkańcom uda się przystosować do nowej sytuacji.
 
Proces ten dotyczy w zasadzie wszystkich polskich miast. Teoretycznie nie dzieje się nic niezgodnego z ogólnopolskim trendem - jednak warto te informacje przyjąć i zaakceptować. Piewcy "rozwoju Olsztyna" oraz planiści miejscy, którzy chcą budować nowe osiedla na 20 tysięcy mieszkańców (Pieczewo 2) muszą przy tym popukać się w głowę i zastanowić jak żyć i kształtować miasto w nowej rzeczywistości. Ta rzeczywistość to koniec epoki zarządzania demograficznym i przestrzennym rozrostem. To epoka zarządzania kurczeniem - tak aby było jak najmniej bolesne. Co istotne mieszkańców będzie coraz mniej i będą oni coraz starsi.

O ile bowiem obecnie tylko 25 tysięcy mieszkańców Olsztyna przekroczyło 65 lat (czyli co siódmy z 174 tys,) to w roku 2050 będzie to 48 tysięcy (czyli co trzeci ze 148 tys.)

 
Będziemy mieli więc do czynienia z  nowymi czynnikami związanymi z demografią takimi jak:
  1. Malejąca liczba mieszkańców
  2. Zmiana struktury wiekowej - wzrost udziału osób starszych
  3. Znaczny spadek liczby studentów. UWM będący istotnym czynnikiem miastotwórczym już dziś boryka się z problemem zapełnienia wielu kierunków studiów - a będzie tylko gorzej
  4. Spadek transferów finansowych z budżetu państwa i samorządu na szkolnictwo wyższe, edukację, urzędy - tym samym kurczenie rynku pracy w tych sektorach (na UWM już czuć presję na redukowanie etatów, bo studentów mało...).
 
Co to oznacza dla mieszkańców? Następstwa mogą być różne, większości nie da się obecnie przewidzieć, możliwe są jednak następujące procesy:
1. W dłuższym okresie spadnie atrakcyjność rynku nieruchomości jako miejsca na lokowanie kapitału.
Spadnie napływ studentów wynajmujących i kupujących mieszkania. To całkiem pokaźna grupa. Kupujący są głównie finansowani przez rodziców i jest to całkiem spory strumień pieniądza.  Co się stanie gdy go zabraknie? Dodatkowo starsza populacja nie generuje takich potrzeb mieszkaniowych jak ludzie młodzi.   możemy więc spodziewać się, że na rynku pojawi się w pewnym momencie znacząca przewaga podaży nad popytem.
 
2. Biznesy nakierowane na konsumpcję (rozrywka, sieci handlowe, galerie, usługi, wyposażenie mieszkań, elektronika,  różnorakie dobra) będą zmniejszały swój potencjał. Oczywiście będzie to częściowo równoważone przez bogacenie się społeczeństwa - ale z drugiej strony ile więcej można zjeść lub wypić wraz ze wzrastającym dochodem ? Ilość sprzedanego chleba zależy raczej od liczby mieszkańców a nie od dalszego wzrostu ich dochodów (zresztą akurat w przypadku chleba wzrost dochodów powoduje spadek jego spożycia - jeden z książkowych przykładów). Szacuje się, że to 30 i 40-latkowie mają największe potrzeby konsumpcyjne związane z rozrywką, wydatkami mieszkaniowymi, wychowywaniem dzieci etc.
 
3. Wzrosną koszty utrzymania infrastruktury miejskiej "per capita". Oznacza to ni mniej ni więcej, że różne mocarstwowe inwestycje, mające obsługiwać (i być utrzymywane) przez 200 tys. ludzi, będą utrzymywane przez 170, 160, 150 tys. ludzi. Dotyczy to wszystkiego - galerii handlowych, tramwajów, basenów, stadionów, urzędów (!) (oczywiście trochę inny mechanizm ale jednak skorelowany z liczbą ludności).
 
4. Uwidocznią się braki w infrastrukturze i usługach sprofilowanych pod potrzeby ludzi starszych. Gdzie są dzienne domy opieki, centra rehabilitacji, przychodnie geriatryczne (ilu pracuje geriatrów w Olsztynie?).
A co z dostosowaniem przestrzeni wspólnej takiej jak chodniki, parkingi, schody, autobusy, urzędy, miejsca pracy, bloki mieszkalne do miasta, którego mieszkańcy się starzeją? Czy ktoś o tym myśli?
Ciekawi mnie też jak zachowają się ceny mieszkań w blokach 4 piętrowych bez windy? Czy można się spodziewać, że 70 czy 80-letni człowiek ma zasuwać na to trzecie czy czwarte piętro?

Oczywiście te wszystkie procesy będą się pojawiać stopniowo i ich intensywność będzie narastać  powoli. To jednak oznacza, że przygotowania do nich powinny być prowadzone ze znacznym wyprzedzeniem.
Następstwa tej sytuacji mogłyby być strawne gdybyśmy mogli liczyć na sowite emerytury - ale ekonomista już kiedyś pisał, że to raczej mało realne.
 
 
 

środa, 20 sierpnia 2014

Olsztyńskie bogactwo przedwyborcze

Jak pokazuje doświadczenie, wystarczy przez dłuższy czas przestać pisać i głupota olsztyńska natychmiast pokazuje rogi!
 
A może to lokalna prasa przygotowuje grunt pod wybory samorządowe? I to w związku z tym coraz częściej pojawiają się różnego rodzaju optymistyczne artykuły, sławiące zazwyczaj bogactwo miasta i mieszkańców oraz słynny już "prężny rozwój" ? Czas więc odgrzać bloga , bo gdy rozum śpi, budzą się demony...
 
Przykładem totalnej manipulacji połączonej z kompromitacją merytoryczną jest chociażby ten artykuł:
"Mieszkańcy Olsztyna w pierwszej dziesiątce najbogatszych" (źródło  Gazeta Olsztyńska )
Jak podaje autor:
"Tak wysoko nie byliśmy od lat. Mieszkańcy stolicy Warmii i Mazur znaleźli się na 9. miejscu w klasyfikacji średniego miesięcznego dochodu. Ten na statystycznego olsztyńskiego Kowalskiego wynosi prawie 4 tys. zł — Takie liczby trzeba włożyć między bajki — mówią jednak mieszkańcy.  

Ciekawe wyliczenie uwzględniające ubiegły rok przygotował magazyn "Wspólnota". Miesięczny dochód na mieszkańca wyliczono biorąc pod uwagę dochody, jakie wypracował w tym czasie samorząd. Z wyliczeń specjalistów wynika więc, że "na głowę" jest to dokładnie 3939,94 zł"


fot: www.wm.pl
 
Pochylmy się nad tą kompromitacją. A więc dochód roczny samorządu (bo to analizował zajmujący się tematyką samorządową magazyn "Wspólnota" - źródło) przypadający na głowę, Gazeta prezentuje jako "średni miesięczny dochód mieszkańca" - czyli coś jakby przeciętne wynagrodzenie miesięczne. Ogłaszam więc, że to ile kasy wpływa do ratuszowego budżetu a to ile zarabiają mieszkańcy Olsztyna to odmienne kategorie ekonomiczne! Magazyn "Wspólnota" zestawił jedynie dochody budżetowe miast wojewódzkich i podzielił je przez liczbę mieszkańców, każdego z nich. Aby wysnuć na tej podstawie wniosek, że chodzi o średni miesięczny dochód statystycznego olsztyńskiego Kowalskiego, trzeba już nawet nie tylko wykazywać się brakiem orientacji w podstawowych pojęciach ekonomicznych, ale po prostu być totalnym ignorantem, nie umiejącym czytać ze zrozumieniem.
To mniej więcej tak jakby podzielić przychody budżetu państwa zaplanowane w tym roku na 276 mld zł przez 38 milionów mieszkańców. i stwierdzić, że uzyskane w ten sposób 7263 zł to miesięczny dochód statystycznego Polaka.
 

P.S. Gazeta anonsowała ciąg dalszy historii, który zapowiada się równie pikantnie:
"(...)Co myślą o rankingu sami mieszkańcy? I z czego wynikają takie wyniki? O tym przeczytacie we wtorkowym wydaniu Gazety Olsztyńskiej. Gazeta dostępna też w PDF na Kupgazete.pl"


Kto ma wczorajszy numer i może podrzucić skan?